Rowerowy Potop po raz pierwszy. Siedemdziesiąt parę kilometrów na liczniku. Powtórka może za niedługo, aby jeszcze bardziej chłonąć atmosferę i widoki. Tymczasem przez te dwa niepełne dni wszyscy chyba odrobinę się zresetowali.
Pierwsza fotograficzna notka od dłuższego czasu. Komentarz Oli (z czasem zostanie uzupełniony - jak przystało na panią Sekretarz)
Tutaj relacja fotograficzna Dominika Żyłowskiego:
http://taknaoko.blogspot.com/2017/05/rowerowy-potop-czyli-halsningar-fran.html?spref=fb